Nie
potrafiła zliczyć ile osób powiedziało, że to nie jej wina. Mogliby powtórzyć
kolejne pięćdziesiąt razy, ona i tak uparcie twierdziła, że to przez nią
Charlotte leżała na szpitalnym łóżku. Była jej siostrą, powinna zauważyć, kiedy
coś zaczęło być nie tak, ale tak się nie stało, bo była zbyt zaaferowana swoim wylotem
do Londynu. Usilnie próbowała sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz miała okazję
siąść i szczerze porozmawiać z siostrą o tym, co się u nich dzieje. Każda z
nich była zajęta swoim życiem, lecz to tylko potęgowało wściekłość Louise. Jak
mogły doprowadzić do tego, że w ostatnich miesiącach tak się od siebie
oddaliły? Zawsze były nierozłączne, nie miały przed sobą żadnych tajemnic i
wzajemnie się wspierały. Jednak w pewnym momencie przestały spędzać ze sobą
tyle czasu: Charlotte coraz częściej znikała ze swoim chłopakiem i znajomymi, a
Louise była pochłonięta pracy w teatrze.
Klatka
piersiowa Lotty miarowo się podnosiła i opadała. Lekarz uspokajał starszą z
sióstr Rousseau, że to wszystko jest spowodowane nadmiernym stresem, niedoborem
snu i złym odżywianiem, ale to zmartwiło Lou jeszcze bardziej. Bezsenność?
Nerwy? Niewłaściwe odżywianie? Skąd się to wszystko wzięło i dlaczego
dowiedziała się o tym tak późno?
-
Louise? – słaby i zachrypnięty głos młodszej siostry wyrwał ją z zamyślenia. - Gdzie ja jestem? I co ty tu robisz? Czemu nie
jesteś w Londynie?
-
Jesteś w szpitalu i masz poważne kłopoty, młoda damo – odparła, unikając
odpowiedzi na pozostałe dwa pytania. – Jak się czujesz?
-
Bywało lepiej – powiedziała, po czym po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. –
Przepraszam, tak bardzo was wszystkich zawiodłam.
-
O czym ty mówisz?
-
Sara mnie nienawidzi, rodzice nie chcą na mnie patrzeć, zerwałam z Maxem, ty
się ode mnie odsunęłaś…
-
Nic z tego nie rozumiem. Opowiedz mi wszystko od początku.
-
Ale obiecaj mi, że się ode mnie nie odwrócisz. Lou, proszę, tylko ty mi
zostałaś.
Dziewczyna
pokiwała głową i ścisnęła dłoń siostry. Nigdy by tego nie zrobiła, była jedną z
najważniejszych osób w jej życiu i nie pojmowała dlaczego Lottie się tak
zachowywała.
Po
godzinie opowieści, przeplatanej płaczem i krzykami, wszystko stało się jasne.
Louise nie miała już żadnych wątpliwości, że teraz ma tylko jedną misję:
zaopiekować się Charlotte i wyprowadzić ją na prostą.
***
Krótko i drętwo, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Nie mogłam się już doczekać, by rozpocząć pisanie Tous Les Memes, dlatego nie zwlekałam dłużej i zostawiam was z tym niewiele wyjaśniającym prologiem. Mam nadzieję, że komuś będzie się chciało czytać to moje mało fanfickowe "coś" i liczę na opinie z waszej strony. Do napisania! ;)
Ja na razie też tylko krótko.
OdpowiedzUsuńJestem.
I będę.
<3
ach, własne postaci? cudnie! cieszę się bardzo. na razie oczywiście pełna enigma, ale na tym polega urok prologów, o których nigdy nie mam zbyt wiele do powiedzenia. mają wykonywać pierwszy krok w stronę dalszej fabuły i tak też się stało również w tym przypadku. zakładam, że to długa i skomplikowana opowieść, wokół której ta fabuła będzie się w dużej mierze toczyć. zaciekawiło mnie to (głównie dlatego, że widok samodzielnie tworzonych w całości bohaterów ostatnio daje mi coraz więcej radochy), więc niecierpliwie czekam na pierwszy rozdział. buziak!
OdpowiedzUsuńmi się podoba! czekam na rozwój akcji.
OdpowiedzUsuńBużka!
Cześć! ;)
OdpowiedzUsuńProlog rzeczywiście jest bardzo krótki i przez to nie bardzo wiem, jak się o nim wypowiedzieć;) Ale przyznam, że motyw dziewczyny z problemami i siostry, która chce jej jakoś pomóc może się naprawdę ciekawie rozwinąć. Przede wszystkim ciekawe jest to, czemu życie bohaterki tak strasznie się pokomplikowało. Masz tu duże pole do popisu, więc trzymam kciuki za niebanalny rozwój sytuacji! :D
Pozdrawiam serdecznie! ;)
Oraz zapraszam do siebie: sila-jest-we-mnie.blogspot.com